Kreta - lipiec 2008 • KSIĘGA GOŚCI •
Dzień 5
Dzień piąty - Chania i półwysep Akrotiri.

Chania i klasztory na półwyspie Akrotiri

Trasa: Stalida - New National Road - Chania - Ag. Triada - Moni Gouvernetou - Stalida

Długość trasy: 381,5 km

Chania panorama
Chania - wyjście z portu


Do Chanii wyruszyliśmy w przeświadczeniu, że jedziemy do najpiękniejszego miasta Krety. Wszystkie przewodniki porównują to miasto pod względem architektury z Wenecją. Ze względu na dużą odległość, jaką mieliśmy do pokonania ze Stalidy do Chania postanowiliśmy jechać prosto do celu i nie zbaczać z Nowej Drogi Narodowej. Po drodze mija się wiele pięknych miejsc, w których o ile jest to możliwe warto się zatrzymać.

W drodze
W drodze na zachód Krety
Mury obronne w Chanii
Mury obronne w Chanii
Tawerna jakich wiele ...
Tawerna jakich wiele ...

Chania

Dojeżdżając do Chanii nie warto korzystać z pierwszych zjazdów z trasy, gdyż trzeba wtedy przejechać kilka kilometrów wąskimi, lokalnymi drogami prowadzącymi przez miasto Souda oraz nieciekawe obrzeża Chanii.

Chania, jak każde typowe kreteńskie miasto ma wąskie ulice i mało miejsc parkingowych. Po dwukrotnym objechaniu centrum miasta znaleźliśmy parking podziemny Plaza pod Carrefourem. Cztery godziny postoju kosztowały nas 5,8 €. Z parkingu przechodząc obok dawnych murów miejskich i bastionu Schiavo doszliśmy do starego miasta, którego wąskimi uliczkami doszliśmy do Portu Weneckiego. Idąc wzdłuż wybrzeża dotarliśmy do Muzeum Morskiego. Bilet wstępu kosztował 3 €, niestety rozczarowaliśmy się tym muzeum, ponieważ ekspozycja jest w większości poświecona marynistyce. Tylko niewielka część ekspozycji (ciekawszej dla nas) była związana z tzw. skarbami morza. W drugiej kondygnacji znajdowała się wystawa prezentująca współczesną historię Krety.

Chania Chania Chania Chania
Uroki Chanii


Muszla z Muzeum Morskiego
Muszla z Muzeum Morskiego
Po wyjściu z muzeum skierowaliśmy się w stronę dawnego meczetu Janczarów z 1645 roku, który był widoczny z okien Muzeum Morskiego. Jest to budynek imponujących rozmiarów, w którym ku naszemu zaskoczeniu znaleźliśmy tylko kilka starszych Greczynek sprzedających wyroby tkackie. Później poszliśmy sie w stronę arsenali, czyli dawnych stoczni. Spacerując po tych okolicach zobaczyliśmy bardziej zaniedbaną część Chanii, która znacznie różni się od starego miasta. Następnym naszym celem było Muzeum Archeologiczne, do którego ciężko było nam trafić, ponieważ od frontu wygląda ono jak okoliczne kamienice. W końcu udało nam się wypatrzeć tabliczkę z nazwą muzeum i weszliśmy do środka na 40 minut przed zamknięciem. Muzeum znajduje się w budynku dawnego kościoła San Francesco i w weekendy jest czynne jedynie do godziny 15. Bilet wstępu kosztował 2 €. Sposób prezentowania eksponatów był dla nas nietypowy. Przedmioty z kilkutysięczną historią, takie jak rzeźby, czy ceramika są wystawione bez żadnej ochrony, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Na barierki natknęliśmy się tylko przy starożytnej posadzce. Będąc w tym muzeum warto też wyjść do ogrodu, ponieważ tam także pośród zieleni znajduje się część ekspozycji.

Muzeum Morskie Zaułki Chanii Arsenał wenecki - dawne stocznie Chania
Chania - różne miejsca


Chania panorama
Chania - panorama nabrzeża


kwiaty
Milutko ... nieprawdaż? :)

Półwysep Akrotiri - Agia Triada

Zmęczeni i trochę zawiedzeni Chanią, po obiedzie pojechaliśmy w kierunku półwyspu Akrotiri. Chcieliśmy tam obejrzeć trzy klasztory, o których czytaliśmy w przewodniku: Agia Triada, Gouvernetou i Katholiko - klasztor z XI wieku oraz jaskinię Niedźwiedzią, która była miejscem kultu od czasów neolitu. Aby dojechać z Chanii na ten półwysep trzeba kierować się na lotnisko. Jadąc wgłąb półwyspu Akrotiri mijaliśmy coraz starsze gaje oliwne, by w końcu dojechać do pierwszego klasztoru - Ag. Triada, czyli Kościoła Świętej Trójcy. Dość surowa architektura zewnętrznej części budowli skrywa piękną świątynię położoną na wewnętrznym dziedzińcu. Bilet wstępu na teren klasztoru kosztuje 2 €, jednakże nie są one sprzedawane każdemu, brak stosownego stroju może spotkać się z odmową wejścia. W naszym przypadku szorty za kolano i koszulki z krótkim rękawem okazały się wystarczające.

droga
Unikalna droga ... prawie jak w Polsce
Kościół Ag. Triada
Kościół Ag. Triada
Klasztorne kopuły
Klasztorne kopuły


Gaj oliwny Klasztorna brama Krużganek Krużganek
Ag. Triada


Jeśli mielibyśmy polecić jeden z kościołów, który warto odwiedzić będąc na Krecie, to byłby właśnie ten kościół. Mimo tego, że tu i ówdzie odpadają tynki, część murków w ogrodzie wygląda tak, jakby miała się za chwilę rozsypać, to piękno otaczającej architektury rekompensuje wszystko. Zresztą warto popatrzeć na zdjęcia, które zamieściliśmy.

Kocia sjesta
Kocia sjesta

Mity o kotach

Na jednym ze zdjęć są śpiące koty, których na Krecie wcale nie ma aż tak wiele. Czytając opisy i wspomnienia osób, które już były na tej wyspie spodziewaliśmy się kotów dosłownie wszędzie. Straszono nas kotami wchodzącymi do pokoi hotelowych oraz o zgrozo kotami "rzucającymi" się na turystów. Tymczasem kotów swobodnie chodzących po ulicach jest troszkę więcej niż u nas, ale nie jest to jakaś drastyczna różnica. Koty na Krecie są z reguły chude i zazwyczaj przechadzają się w okolicy tawern, gdzie mogą liczyć na kawałki jedzenia. Jednak w Ag. Triada koty spały jak zabite, zupełnie nie zwracając na nic uwagi. Mimo że spędziliśmy w klasztorze spory kawałek czasu to nie zauważyliśmy, aby te koty zmieniły pozycje w trakcie spania.

Księżycowy krajobraz
Księżycowy krajobraz

Klasztor Gouvernetou

Po zwiedzeniu Ag. Triady wyruszyliśmy w kierunku kolejnego klasztoru na półwyspie Akrotiri - Gouvernetou. O ile droga do Ag. Triady była stosunkowo dobra, o tyle już po przejechaniu kawałka drogi w kierunku klasztoru Gouvernetou krajobraz uległ zmianie i dość szybko stał się "dziki". Gdzieniegdzie po drodze bezkarnie chodziły kozy. Niestety nie były to dzikie kozy Kri-Kri, które bardzo chcieliśmy zobaczyć. Szerokość drogi kurczyła się coraz bardziej, aż była niewiele większa od szerokości naszego samochodu ... a to przecież był tylko Matiz. Za każdym razem, kiedy stwierdzaliśmy, że gorzej już być nie może ... okazywało się, że jednak gorzej być może. W pewnym momencie rozważaliśmy nawet zawrócenie, jednak już nie było to możliwe, ponieważ nie było miejsca na zawrócenie samochodu. Jechaliśmy więc dalej. Po wjechaniu do głębokiego wąwozu droga asfaltowa skończyła się, aby zamienić się w nierówny beton. Szerokość tej wąskiej drogi była dodatkowo ograniczana przez kamienie, które odpadły od górujących nad drogą skał. Na końcu wąwozu zaczęła się wspinaczka po stromym stoku, na której można natknąć na kilka zakrętów o 180 stopni. W kilku miejscach są ślepe zakręty. po których nie wiadomo czego można się spodziewać. Warto zachować szczególną ostrożność. Nie wiedząc, czy z naprzeciwka nie jedzie samochód trąbiliśmy przed zakrętami. W pewnym momencie dojechaliśmy do małego parkingu, kilka stojących samochodów mówiło nam, że nie tylko my byliśmy tak szaleni, aby tu dojechać.

Aby dostać się do klasztoru, trzeba zostawić samochód na parkingu i przejść kilkadziesiąt metrów wzdłuż muru okalającego klasztor. Zewnętrzne mury klasztoru były bardzo surowe, natomiast po wejściu na dziedziniec okazało się, że sam klasztor jest ładny. Niestety nie dane było nam zwiedzić klasztoru Gouvernetou. Tym razem szorty i koszulki nie były wystarczającym strojem. Duchowny, który stał przy wejściu powiedział, że nasz ubiór jest zbyt sportowy i wyprosił nas z klasztoru. Byliśmy na tyle zaskoczeni, że nie zrobiliśmy żadnego zdjęcia tego kościoła.

kozy
Czarne kozy przebiegły nam drogę ...
droga
Wąsko ... coraz węziej
zakret
A co za tym zakrętem?


Powrót

Z dotarcia do trzeciego klasztoru Katholiko i jaskini Niedźwiedziej zrezygnowaliśmy, ponieważ było już dość późno a chcieliśmy uniknąć powrotu do Stalidy w nocy. Aby zwiedzić ten klasztor i jaskinię trzeba zarezerwować sobie minimum 1,5 godziny, ponieważ samo dojście do Katholiko trwa około 30 minut. Na pewno jeszcze tam wrócimy, aby dokończyć wycieczkę. Wróciliśmy na parking i zaczęliśmy powoli przedzierać się przez tą "ciekawą" drogę. Gosia w tym czasie starała się robić zdjęcia, aby uwiecznić grozę sytuacji, niemniej jednak w najtrudniejszych momentach zwracała więcej uwagi na to, czy samochód nie stoczy się w przepaść. Z perspektywy czasu uważamy, że była jedna z najgorszych i najtrudniejszych dróg jakimi poruszaliśmy się po Krecie. Naprawdę byliśmy szczęśliwi po dojechaniu do normalnej drogi.

Przed nami było jeszcze ponad 150 kilometrów powrotnej drogi. Tego dnia do hotelu dotarliśmy po godzinie 21 i byliśmy bardzo zmęczeni. Mogliśmy tylko relaksować się popijając ouzo i miejscowe piwo Mythos.

Półwysep Akrotiri
Panorama z północnego końca Półwyspu Akrotiri



Kreta
Subiektywny przewodnik po zachodniej Krecie

Kreta